Manifest 2019

WARCZĘ!
Dlaczego mam być posłuszna? Czemu mam chylić karku, policzek nadstawiać? Czemu mam być skromna, trzymać razem nóżki i pysk zamknięty? Czemu mam grzecznie do szkoły, pracy, urzędu i kościoła chodzić?
Dlaczego mam się pogodzić z tym, że zostałam wyjebana z roboty, bo się postawiłam. Albo lęk czuć przed opłatą czynszu i rachunków, ten ścisk w żołądku. Dlaczego mam zastygać, kiedy obleśny koleś właśnie opluł mnie na ulicy, bo trzymam dziewczynę za rękę?
Dlaczego mam cierpliwie znosić, że nie stać mnie na tabletki „po”, tabletki „przed”, na moje zdrowie włożone w koszyk i w kolejkę. Szlag mnie trafia, jak mam słuchać bzdur płynących z radia i telewizji, mądrych ekspertów od gospodarki, co mówią, że pensja minimalna wzrosnąć nie może, bo rynki oszaleją! Rzygam nowomową reklam, które cały czas piszczą, że mam czegoś za mało lub za dużo. W dupie mam opinie kleru o tym, z kim i kiedy mogę seks uprawiać.
Jeżę się na widok bankserów, szpony ostrzę na prokuraturę, policję i straż graniczną, kły wystawiam na dźwięk premierów.
Bogate dupki z elit władzy, panowie w czarnych sukienkach, kolesie w mundurach represyjnego aparatu państwa, neoliberalne feministki, panie z rad nadzorczych, papugi z faktów czy wiadomości, kamienicznicy, komornicy – nie jest mi z wami po drodze.
Idę, z wysoko podniesionym czołem, wyostrzonym słuchem, z krwią pełną adrenaliny. Idę obok moich sióstr, towarzyszek i towarzyszy. Idę zająć dom, obronić go, idę na protest, pikietę, blokadę, demonstrację, strajk. Idę, jakiś burżuj i faszysta znowu uzurpuje naszą wolność. Moje miejsce jest na ulicy, moje ciało jest moją bronią.
A potem chwila tańca i radości, trochę spokoju, trochę porządku w mieszkaniu i głowie. I jeszcze parę objęć i pocałunków. Wystawiam łeb do słońca. To co? Może na lody lub do kina skoczymy na Szumowską? Mam wejściówki za darmo.